Kino hiszpańskojęzyczne bywa przeceniane. To co nazywa się inteligentnym przekazem może okazać się zawile wykoncypowaną fabułą, która nie kryje w sobie głębszego zamysłu, a tak zwane napięcie -- ulec rozmyciu w dłużyznach.
"Innego" ("El mal ajeno"), skądinąd udany debiut Óskara Santosa Gómeza, ratują aktorzy, przede wszystkim Eduardo Noriega, który wciela się w rolę Diego,
lekarza, który obcując na co dzień z przypadkami ludzi nieuleczalnie chorych, uodpornił się na cierpienie pacjentów, ale tym samym -- oddalił
od swojej partnerki oraz własnej córki. Pewnego dnia Diego pada
ofiarą napadu, po którym pamięta jedynie
dźwięk wystrzału i wrażenie, że poraziło go coś więcej niż kula. Wkrótce
poczuje w sobie moce, których umysł naukowca nie jest w stanie
wytłumaczyć i stanie przed wyborem, który na zawsze odmieni życie jego
najbliższych.
Balansujący na granicy trywializmu motyw przewodni fabuły reżyser stara się wynagrodzić umiejętnym komponowaniem kadru oraz konsekwentnym stylem wizualnym, dobrze oddającym atmosferę wyalienowania i samotności. Tam jednak, gdzie można byłoby spodziewać się nagłej wolty, napięcie zostaje zaprzepaszczone za sprawą dłuższej melodramatycznej sekwencji, która, jak się zdaje, nie przydaje fabule większego znaczenia. W efekcie film rozpada się na szereg drobnych wątków, niekiedy nawet scen komediowych, które zdecydowanie osłabiają motyw przewodni i odbierają satysfakcję z seansu.
Wydaje się, że film mógłby pretendować do miana mini-arcydzieła, gdyby nie braki scenariuszowe. Ale być może jest to cecha charakterystyczna niektórych scenarzystów hiszpańskich, że lubują się w niepokojących, acz prowadzących na manowce fabułach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz