Obłęd, koszmarne
wizje i zaburzenia percepcji filmowych bohaterów to nie przypadek.
Czasem wystarczy wejrzeć w ich przeszłość.
„Ale
jeśli tego nie uczynicie, oto zgrzeszycie Panu,
a
wiedzcie, że grzech wasz znajdzie was”.
Księga
Liczb 32:23
Kino
to jedna z tych sztuk, która pozwala przeżywać katharsis. Może
nie w pierwotnym – greckim znaczeniu tego słowa, ale raczej w
sensie projekcji własnej winy, która prześladuje sprawcę. Motyw
winy i kary w kinematografii nie jest zjawiskiem nowym i nie
ogranicza się wyłącznie do filmów grozy, chociaż ten gatunek
sobie szczególnie upodobał. Wśród wariacji na temat owego motywu
dają się zauważyć pewne tendencje: szaleństwo bohatera związane
z wypartą przeszłością i zapomnianą winą, której stopniowe
odkrywanie prowadzi do kulminacji oraz umysł człowieka jako źródło
zaburzonej percepcji i największe niebezpieczeństwo. Prześledźmy
zatem poszczególne kręgi filmowego inferna.
Koszmar
w czterech ścianach
Kto
z nas nie zna filmów, w których ogromny, opuszczony dom albo
klaustrofobiczne mieszkanie pobudzają najciemniejsze strony umysłu
ludzkiego, by stać się miejscem niewytłumaczalnych zjawisk? Ale
demonizacja przestrzeni mieszkalnych w postaci skrzypiących schodów,
labiryntów mrocznych korytarzy, kapiących kranów i zakurzonych
strychów nie jest wyłącznie zabiegiem czysto dekoracyjnym, lecz
niejednokrotnie stanowi ważny element kompozycyjny współgrający z
fabułą. Sfera ta staje się miejscem rozgrywki między umysłem
bohatera a wypartą przeszłością. W ten sposób wewnętrzna
psychoza jest sublimacją zapomnianej winy.
Niezapomniany
przykład stanowi „Lokator” („Le Locataire”, 1976) Romana
Polańskiego, nakręcony na podstawie opowiadania Rolanda Topora
„Chimeryczny lokator”. Niepozorny urzędnik polskiego pochodzenia
wprowadza się do mieszkania w jednej z paryskich kamienic.
Poprzednia lokatorka – Simone Choule – próbowała popełnić
samobójstwo, rzucając się z okna. Polański pozwala nam wejść w
umysł Trelkovsky'ego i z jego perspektywy obserwować stopniowe
narastanie obłędu. Pozornie nieznaczące sygnały jak dziwne
znalezisko w ścianie czy odgłosy tego, co dzieje się za ścianą
lub niepokojące cienie w oknach naprzeciwko są w rzeczywistości
projekcją wydarzeń z życia bohatera, które nękają go od czasu
spotkania z Simone w szpitalu. Splot niewytłumaczalnych okoliczności
oraz natrętnie powracających déjà
vu
prowadzi do powolnego utożsamienia się Trelkovsky'ego z byłą
lokatorką. Tylko czy wszystkiemu winien jest obłąkany umysł czy
osaczający go mieszkańcy kamienicy?
Film
Polańskiego, chociaż nie mówi explicite
o żadnej zbrodni ani nie daje konkretnych poszlak co do
interpretacji zakończenia, przetarł ścieżki twórcom lubującym
się w kafkowskich klimatach. W 2005 roku ukazał się obraz „Drzwi
obok” („Naboer”) mało znanego w Polsce reżysera norweskiego
Påla
Sletaune'a. Film wzbudził spore kontrowersje, głównie ze względu
na naturalistyczne, niekiedy śmiałe sceny erotyczne. Ponownie
zanurzamy się w umyśle zbrodniarza, który przemierzając mroczne
zakamarki swojej kamienicy, przypomina sobie własną przeszłość,
by odkryć przerażającą prawdę o sobie. Widz od samego początku
niemal do końca nie zdaje sobie sprawy, że uczestniczy w wielkiej
mistyfikacji, którą reżyseruje główny bohater – John,
interpretując wypartą z pamięci przeszłość na nowo. Obrazy
rzeczywistości powracają jednak, przedzierając się przez zaporę
podświadomości. Obłęd u Sletaune'a, odwrotnie niż u Polańskiego,
jest wyłącznie dziełem jednostki, a jego przyczyny są bardziej
oczywiste. Przesłanie jednak pozostaje bardzo bliskie: od zbrodni
nie ma ucieczki, a najstraszliwszą karą jest szaleństwo.
Lek
na bezsenność
Jeszcze
bardziej zagadkowy wydaje się film „Czekając na sen” („Chasing
Sleep”, 2000) Michaela Walkera. Pewnego dnia Ed Saxon budzi się i
zdaje sobie sprawę, że jego żona nie wróciła do domu. W
połowicznym delirium spowodowanym mieszaniną tabletek na bezsenność
i alkoholu, zgłasza zaginięcie, lecz tak naprawdę coraz bardziej
się izoluje, pozwalając zawładnąć sobą własnemu domowi.
Poszczególne pomieszczenia stają się zakamarkami jego umysłu,
wizualizacjami strzępów przeszłości, która nie chce dotrzeć do
nas w czystej postaci. Prowadzący śledztwo policjanci przypominają
funkcjonariuszy z powieści Kafki, dziwny przedmiot pod komodą
przywodzi na myśl surrealistyczne obrazki z filmów Lyncha, a
pukający do drzwi domu sąsiedzi są tak irracjonalni w swoich
prośbach, że nie wydaje się, by mogli być czymś więcej niż
tylko wytworami logiki sennej. Okoliczności zaginięcia żony nie
wyjaśniają się wraz z nadejściem nowego dnia, staje się
natomiast coraz bardziej prawdopodobne, że kobieta została
zamordowana. Cień podejrzenia pada na walczącego z hydrauliką domu
Eda, którego coraz częściej nękają przerażające wizje
zniekształconego dziecka i poćwiartowanego ciała. Wina krzyczy
coraz głośniej. Jakby powiedzieli Amerykanie: „Murder will out”.
Jednak prawda znów ginie w czeluściach narkotycznych wizji,
pozostawiając widza w dręczącej niepewności.
Oka
nie może zmrużyć od kilku miesięcy również Trevor Reznik (od
czeskiego „rzeźnika”), tytułowy mechanik z jednego z
najciekawszych filmów Brada Andersona. Złudzenia i urojenia są w
rzeczywistości wytworem nękanego wyrzutami sumienia umysłu, a
wszelkie postaci – projekcją wydarzeń z przeszłości. Znamienne
jest, że na stoliku nocnym Trevora leży „Idiota”
Dostojewskiego. Przywodzi to na myśl opowiadanie „Sobowtór”
tego samego autora, które mogło posłużyć reżyserowi za
inspirację, gdyż nieistniejący Ivan to nikt inny jak Doppelgänger
–
alter ego Reznika. Dopiero
kiedy mężczyzna dobrowolnie udaje się na komisariat, by zgłosić
dokonane rok wcześniej przestępstwo – ucieczkę z miejsca wypadku
– następuje symboliczne katharsis: nadchodzi upragniony sen.
Podobny motyw, związany z ucieczką bohatera ze sceny zbrodni
podejmuje „Diabeł” („Devil”), który w zeszłym roku pojawił
się na ekranach. Filmowi może bliżej do tradycyjnego sposobu
pojmowania dobra i zła, niemniej jednak interesująco pokazuje jak
nieodpokutowana wina szuka chwili, by o sobie przypomnieć. Aż
chciałoby się zacytować słowa wypowiedziane przez wygadaną
Mattie Ross z „Prawdziwego męstwa”: „You must
pay for everything in this world, one way and another. There is
nothing free except the grace of God” („Za wszystko na świecie w
jakiś sposób trzeba płacić. Nic nie ma za darmo oprócz łaski
Boga”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz