Artystyczny
szał
W
kinematografii nie brak też przykładów obłędu manifestującego
się artystycznym szaleństwem. Walter Sparrow, bohater „Numeru 23”
(„Number 23”, 2007) Joela Schumachera, wiedzie spokojne życie,
pracując jako hycel, do czasu gdy do jego rąk nie trafi pewna
książka opublikowana pod pseudonimem „Topsy Kretts”. Mężczyzna
odkrywa, że jego życie do złudzenia przypomina żywot bohatera
powieści z tym, że książka kończy się zabójstwem, a literackie
alter ego owładnięte jest obsesją liczby 23, którą potrafi
odnaleźć dosłownie wszędzie. Chociaż film Schumachera krytyka
przyjęła dosyć chłodno, jest on unikalnym studium psychologicznym
wzmagającej się apofenii (dostrzeganie związków między rzeczami
pozornie niepowiązanymi) i paranoi. Jest to też rzadki obraz
plastycznie łączący literacką fikcję z filmową rzeczywistością.
Gdy Walter odkrywa przerażającą prawdę o sobie jako autorze
zagadkowego maszynopisu, wina staje się oczywista. I w
przeciwieństwie do innych obrazów, bohater ponosi konkretną karę
– trafia do więzienia. Ale numer 23 z jego życia zniknąć
bynajmniej nie zamierza...
„Sekretne
okno” („Secret Window”, 2004) nakręcone na podstawie
opowiadania Stephena Kinga przedstawia z kolei pisarza o
dysocjacyjnej osobowości, którego zaburzenie to prowadzi do obłędu,
manii prześladowczej, a w efekcie do zamordowania własnej żony i
jej partnera. Zupełnie inny poziom interpretacji proponuje Giuseppe
Tornatore, zapraszając widza do swoistego dantejskiego czyśćca w
filmie „Czysta formalność” („Una pura formalità”,
1994). W pewną deszczową noc w mrocznym komisariacie na odludziu
toczy się przesłuchanie w sprawie morderstwa. Podejrzany
przedstawia się jako Onoff – genialny pisarz. Jednak ani jego
fizyczność (wspaniały Gérard
Depardieu), ani niespójne zeznania nie przemawiają na jego korzyść,
a tym bardziej nie prowadzą do prawdy. Obraz ten jest jednym z
najdoskonalszych thrillerów psychologicznych jakie kiedykolwiek
powstały. Film nieoczywisty przy pierwszym odbiorze, został
przyjęty przez publiczność z mieszanymi reakcjami. Tornatore z
właściwą sobie wirtuozerią łączy wątek szaleństwa, utraty
pamięci, skradzionej tożsamości, winy i kary. Dotyka cienkiej
linii między rzeczywistością a fikcją. Podobnie jak w
opowiadaniach Kafki, wina spada na bohatera znikąd – jest on
marionetką w rękach nieznanych sił. Do czasu, gdy pamięć
powróci...
Niemoralna
terapia
Osobliwe podejście
do swoich postaci ma jeden z najbardziej wymagających twórców kina
„moralnego niepokoju” Michael Haneke. Reżyser, z wykształcenia
psycholog, bezlitośnie, ale nie z sadystycznym voyeuryzmem, obnaża
swoich bohaterów w sytuacjach życia codziennego, stawiając pytania
o bezmyślną przemoc, powierzchowność wzajemnych relacji – brak
znajomości kodu porozumienia z drugim człowiekiem. W jego filmach
stosunki między postaciami nigdy nie są biało-czarne. Każdy
dźwiga swoją winę – czasem jest to po prostu obojętność,
bierne uczestnictwo w zbrodni i brak przeciwdziałania złu.
„Nie
uważam psychologii za czynnik konieczny. Mam na myśli psychologię
wyjaśniającą, która daje zawsze efekt uspokajający. Nie lubię w
kinie i sam nigdy nie posługuję się wyjaśnieniami typu: ktoś coś
zrobił, bo w dzieciństwie mama go niedostatecznie kochała. Nie
interesuje mnie ten rodzaj psychologii, która sprawia, że widz
opuszcza kino zadowolony, w przekonaniu, że ta historia jego nie
dotyczy, nie jest jego historią. Uważam, że trzeba zmusić widza
do szukania własnego wyjaśnienia, własnej interpretacji”–
twierdzi reżyser. Tym bardziej zasadne staje się więc dotyczące
filmu „Ukryte” („Caché”,
2005) pytanie o sens śmierci Majida oraz wspólną przeszłość
jego i Georgesa, który usilnie broni do niej dostępu. Zwłaszcza,
że pod drzwiami znajduje taśmy, na których rejestrowane jest życie
jego rodziny.
Przed dylematem
stają również Arthur i Norma Lewis („The Box. Pułapka”,
2009), kiedy tajemniczy mężczyzna oferuje im pudełko z przyciskiem
w środku. Instrukcja obsługi brzmi jak ultimatum: mogą nacisnąć
guzik i otrzymać milion dolarów, ale w tym samym momencie ktoś
umrze lub zwrócić przedmiot po 24 godzinach i zapomnieć, że to
wydarzenie miało kiedykolwiek miejsce. Reżyser Richard Kelly nie
miał ambicji tworzyć głębokiego studium psychologicznego, jednak
film stawia człowieka przed niewygodnym pytaniem o granice
moralności, a zarazem o możliwość usprawiedliwienia swoich
czynów. Kino zdaje się nas uczyć, że przeznaczenie nie istnieje.
Są tylko dobre i złe wybory. Parafrazując słowa Sartre'a, żyć
możemy w poczuciu, że jesteśmy wolni lub niewolni. Wybór należy
do nas.
Zbaw
mnie ode złego?
Zbrodnia
i kara nie są dla kinematografii niczym nowym, a karmiące się nimi
szaleństwo jest ulubionym tematem najwybitniejszych reżyserów.
Ciekawe, że elementy te zaskakująco często tworzą triadę, która
od upadku i grzechu prowadzi, w zależności od intencji, do
symbolicznego odkupienia lub potępienia. Niezależnie od przekonań,
wszyscy funkcjonujemy w tym samym uniwersum i czy tego chcemy czy
nie, wspólnie przeglądamy się w Bergmanowskim zwierciadle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz