wtorek, 23 sierpnia 2011

Passione: Namiętność nutami malowana

"Passione" nie jest filmem dla każdego. Albo ogląda się je z nastawieniem, że czeka nas musical-dokument, albo trzeba być niesłychanie wrażliwym na muzykę, aby nie wyjść z seansu rozczarowanym (co i tak jest mniejszą porażką niż opuszczenie sali w połowie projekcji, a na tym filmie często się to zdarzało). Dlatego film ocenię z dwóch punktów widzenia, bo zarówno racje zwolenników jak i przeciwników są uzasadnione, chociaż o tych drugich mało się w mediach słyszy.

+++
Passione przesycone jest muzyką. Film dźwiękami ocieka, oddycha, dzięki nim żyje, a co ważniejsze, muzyka doskonale oddaje klimat Neapolu i mentalność mieszkańców. Przynajmniej tak twierdzą ci, którzy Neapol odwiedzili. Jest być może w tej nostalgii nuta idealizacji, jednak Turturro dobrze kreśli rzeczywistość miasta, naznaczonego mieszanką kultur, które łączą się w harmonijnym unisono. Neapol rzeczywiście jawi się nam jako namalowany za pomocą dźwięków.
--__--__--__
Film zasadniczo fabuły nie posiada, co gorsza, konkretnego zamysłu konstrukcyjnego również nie. Właściwie jest  to luźna impresja połączona z komentarzem reżysera. Poza tym, dosyć miernym chwytem marketingowym jest opatrzenie filmu hasłem: "Film ulubionego aktora braci Cohen".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz