poniedziałek, 30 stycznia 2012

Zobaczysz skok, ale inny: "Człowiek na krawędzi"

W miniony piątek na ekranach pojawił się film, którego dystrybutor próbuje zachęcić widzów do wizyty w kinie, obiecując że skok desperata z wieżowca to tylko pozornie oklepany temat i ulubiony hollywoodzki trick. Czyli niby znane, ale inne.

Amerykańskie media przyjęły film Asgera Letha dosyć chłodno (średnia ocen krytyków na Rotten Tomatoes wyniosła ok. 23 %), twierdząc, że nomen omen film balansuje na krawędzi głupoty.

Wczesny poranek w samym sercu Nowego Jorku. W położonym na 21. piętrze oknie luksusowego hotelu pojawia się mężczyzna. Wszystko wskazuje na to, że zamierza popełnić samobójstwo. Gdy na miejscu zjawia się policja, mężczyzna oświadcza, że będzie rozmawiał tylko z wybraną negocjatorką. Tymczasem w położonym po sąsiedzku budynku Nowojorskiej Giełdy Diamentów niezauważona przez nikogo dwójka włamywaczy zmierza po bezcenny diament. Kim jest mężczyzna szykujący się do skoku? Czy łączy go coś z włamywaczami? Dlaczego kilku wysoko postawionych policjantów wpada w panikę po odkryciu tożsamości samobójcy? Kto pociąga za sznurki? 

 

środa, 25 stycznia 2012

W złotej klatce drobnomieszczańskiego rytuału

"Rzeź" ("Carnage") Romana Polańskiego, która wzięła szturmem rodzime kina, to film inny niż wszystkie dotychczasowe w dorobku reżysera. Film studyjny, utrzymany w konwencji teatru telewizji, mocno bazujący na dialogach. W kwestii tematyki powrót do dialektyki napięć międzyludzkich w stylistyce "Noża w wodzie", konstrukcyjnie -- ponowny flirt z motywami klaustrofobicznych przestrzeni rodem z "Lokatora". Polański ponownie dowodzi swojego mistrzostwa formalnego. Co jednak kryje się za scenariuszem tego mieszczańskiego piekiełka?

Scenariusz "Rzezi" powstał w oparciu o sztukę "Bóg mordu" Yasminy Rezy. Pisząca po francusku autorka -- urodzona w Moskwie córka irańskiego Żyda i Węgierki -- pozostaje zagorzałą demaskatorką mieszczańskiej hipokryzji, która stanowi przykrywkę dla rządzących nami atawizmów i dyletanctwa. Wszystko zaczęło się od publikacji "Sztuki" -- dramatu będącego satyrą na francuską klasę średnią. Tematem utworu jest historia paryżan, których przyjaźń zostaje poważnie nadwerężona z powodu różnicy zdań dotyczących oceny obrazu współczesnego malarza. Od miłości do nienawiści jeden krok. Dramat doczekał się tłumaczenia na 35 języków (!), a Reza -- wielu prestiżowych nagrród, m.in. Nagrody Moliera.

Szlaki kariery pisarskiej zostały przetarte: za "Sztuką" na sceny europejskie trafiły kolejne dzieła: "Rozmowy po pogrzebie" (1987), ''Przypadkowy człowiek" oraz "Sztuka hiszpańska". Co ciekawe, Reza sprawdza się także w prozie: w 2007 roku opublikowała książkę "Świt, wieczór lub noc" poświęconą Nicolasowi Sarkozy'emu i jego kampanii prezydenckiej.

"Rzeź" oparta na "Bogu mordu" to nie pierwszy przypadek kooperacji Polańskiego i francuskiej pisarki. Reza dokonała również adaptacji "Przemiany" Kafki, którą Polański wyreżyserował w Theatre du Gymnase. Sztuka jest taka jak film: kameralna, minimalistyczna w środkach wyrazu, ale to w zupełności wystarcza, by obnażyć konflikt i podziały ideowe, w których do głosu dochodzą pierwotne instynkty. A Polański celuje w bezkompromisowym przedstawianiu natury ludzkiej.

niedziela, 22 stycznia 2012

"Dziewczyna z tatuażem": akustyczny geniusz

Najnowszy film Davida Finchera na kanwie bestsellera Stiega Larssona skazany był na sukces komercyjny. Nie można jednak zaprzeczyć, że "Dziewczyna z tatuażem" jest perfekcyjna w każdym calu: również muzycznie. Minimalistyczny, miejscami surowy soundtrack pełen jest intrygujących dźwięków elektro i modern w stylu ścieżki dźwiękowej z "Biegnij, Lola, biegnij". Tyle, że jest znacznie bardziej mroczny i dojmujący niż owa kultowa muzyka z filmu Tykwera. Wybrana kolekcja wkrótce w zakładce Soundtracks!

FULL OPENING SEQUENCE

TRAILER HD









Wywiady z aktorami:














piątek, 20 stycznia 2012

Alejandro Jodorowsky: wielki indywidualista w TVP Kultura

Jego filmami fascynowali się m.in. Peter Gabriel, Marcel Marceau czy John Lennon. Dokument o jednym z największych ekscentryków kina w poniedziałkowy wieczór w TVP Kultura rozpoczyna tydzień z twórczością Alejandro Jodorowskiego. 

 

Dokonania Jodorowskiego nie pozwalają przejść obok tego wielostronnego artysty obojętnie. Syn rosyjskich emigrantów, urodzony w małej osadzie na północy Chile. Za młodu zjeździł cały kraj jako członek trupy teatralnej, potem podróżował po Europie, gdzie zaprzyjaźnił się m.in. z Rolandem Toporem, Fernando Arrobalem. Wspólnie założyli awangardową grupę teatralną Panique autoironicznie bawiącą się konwencjami surrealistycznymi. Ma na koncie również wieloletnią współpracę ze słynnym artystą komiksu Moebiusem, z którym w serii Incal stworzyli postać Johna Difoola, detektywa prywatnego klasy R, mieszkającego w Mieście-Studni.

Jodorowsky jest jednym z najbardziej aktywnych artystów naszych czasów. Jego zainteresowania psychoanalizą, tarotem i okultyzmem znajdują odzwierciedlenie w twórczości filmowej, stanowiącej jedynie niewielką część jego dorobku artystycznego i jak twierdzą niektórzy, także naukowego. Filmy, takie jak „Fando i Lis”, „Święta góra” czy „Kret” do dzisiaj budzą kontrowersje, przez niektórych uwielbiane za bezkompromisową artystyczną wizję i niebywałą erudycję twórcy, przez innych ganione za pretensjonalność i „pseudo-głębię”.

Widzowie TVP Kultura będą mogli skonfrontować się z twórczością Alejandro Jodorowskiego samodzielnie od poniedziałku. Dokumentem „Konstelacja Jodorowsky” rozpoczynamy bowiem tydzień z filmami chilijskiego artysty. We wtorek 24 stycznia wyemitujemy drugi zrealizowany przez niego film „Fando i Lis” z 1968 roku. W środę 25 stycznia pokażemy „Kreta” - przewrotny, mistyczny western z 1970 roku. „Świętą górę” - jeden z najgłośniejszych tytułów Jodorowskiego, którego sfinansowanie zaoferowali zafascynowani reżyserem Beatlesi, zaprezentujemy w czwartek 26 stycznia. Każdy z filmów Jodorowskiego poprzedzi emitowane o godz. 20.00 Studio Kultura, w którym Michał Chaciński przybliży twórczość reżysera.

Emisja 23 stycznia, godz. 20.20, TVP Kultura

źródło: tvp.pl/kultura

wtorek, 17 stycznia 2012

Jak daleko się posuniesz?

Przewrotne pytanie "Czy zabiłbyś dziecko?" postawione w tytule doskonałego filmu Ibáñeza Serradora każde nam zastanowić się podwójnie nad naturą dziecięcą. Reżyser konfrontuje widza z przerażającym ujęciami przedstawiającymi śmierć bezbronnych dzieci, na którą przyzwala ludzkość, by następnie zadać owo pytanie ponownie, gdy dziecko nie pojawia się już w roli ofiary, lecz sprawcy.

"Według statystyk ONZ, w tej części świata co pięć sekund umiera jedno dziecko". Mozaika, na którą składają się obrazy z wojen, tworzy jednolity przekaz: każdy konflikt zbrojny łączy się z okaleczaniem i zabijaniem dzieci. Raport ONZ z 2006 roku stwierdzał, że codziennie z głodu ginie 100 tysięcy ludzi, podczas gdy pieniądze wydawane przez państwa członkowskie na zbrojenia zapewniłyby życie kilkunastu miliardom osób. "Co pięć sekund umiera dziecko poniżej 10 roku życia". Raport stwierdzał jednoznacznie, że zezwolenie na taką sytuację można określić mianem morderstwa. 

Pewnej nocy na wyspie rozległ się śmiech dzieci. Wyszły na ulice i rozpoczęły zabawę. Jeden dom, drugi, trzeci - z każdego wylewały się krzyki dorosłych. A dzieci wciąż się bawiły. Nikt ich nie powstrzymał, bowiem kto zabiłby dziecko?.



Opis filmu:
Para angielskich turystów wynajmuje łódź, by odwiedzić fikcyjną wyspę Almanzory niedaleko od południowego hiszpańskiego wybrzeża. Po przybyciu tam stwierdzają, że miasto pozbawione jest dorosłych, są tam tylko dzieci, które nic nie mówią, ale patrzą na nich z niesamowitymi uśmiechami. Wkrótce także odkrywają, że wszystkie dzieci na wyspie zostały opanowane przez tajemniczą siłę albo obłęd, co sprawia, że atakują i mordują starszych ludzi. Żadna z zaatakowanych osób nie broni się, ponieważ nie ośmiela się zabić dziecka... (opis: Filmweb.pl)


Tytuł: ¿Quién puede matar a un niño?
Reżyseria: Narciso Ibáñez Serrador
Scenariusz: Narciso Ibáñez Serrador
Kraj produkcji: Hiszpania
Rok produkcji: 1976
Czas projekcji: 111 min.

wtorek, 10 stycznia 2012

"W telewizji mówi się o takich jak ja..."

"Musimy porozmawiać o Kevinie" ("We Need to Talk About Kevin'') przeraża bardziej niż niejeden horror, jako że kontynuuje dyskusję na temat banalności zła -- temat dobrze nam znany w różnorakich ujęciach. Lecz tym razem w centrum uwagi nie znajduje się wyłacznie nastolatek wymachujący bronią, lecz pytająca matka.
Szkocka reżyserka Lynne Ramsay, znana dotychczas węższej publiczności z mocnych obrazów takich jak "Morvern Callar" oraz "Nazwij to snem" ("Ratcatcher"), tym razem wzięła na warsztat powieść Lionela Shrivera z 2003 r. Efekt: intensywna, a przez to znakomita mieszanka dramatu, thrillera i horroru. Tytułowy Kevin już od dnia narodzin ma w sobie demoniczne rysy i wyjątkowo zimne, pałające nienawiścią spojrzenie. Wydawać by się mogło, że urodził się, by czynić zło, że nie ma dla niego ratunku. Od początku sprawia problemy, gdzie się pojawi -- przejawia destrukcyjne skłonności. Wiele czasu upłynie, zanim zacznie mówić. Milczy z wyboru. By złamać bezradną matkę. Jakże więc pełnego znaczenia nabierają w tej sytuacji słowa Freuda: "Dzieci nie są złośliwe. Są złe".

RODZICIELSKA SKAZA?

Ale i matka -- Eva -- (bardzo przekonująca Tilda Swinton) w niczym nie przypomina rozpływającej się w zachwytach nad pociechą rodzicielki ("Gdyby nie ty, mama mogłaby teraz być we Francji"). Poprzez szereg reminiscencji i skrawków wydarzeń z przeszłości uzyskujemy pełniejszy obraz rodzinnej historii. Oto wzorcowa rodzina amerykańska: matka, ojciec i syn (w późniejszym etapie także córka). Dobroduszny i niekonfliktowy ojciec (doskonały w tej płytkiej kreacji John C. Reilly) jest wpatrzony z uwielbieniem w Kevina, wzorowo wypełnia swoją rolę i klepie pociechę po ramieniu, wierząc, jak większość z nas, że dzieci są niewinne, słodkie i należy im wiele przebaczać. Kevin przy ojcu staje się inną osobą, nakłada maskę dobrego syna. Prawdziwe napięcie widać we wzajemnych relacjach matka - Kevin. Tylko ona traktuje go od początku jak równego przeciwnika. Z jednej strony stara się mu nieudolnie okazać matczyną troskę i pyta siebie, czym zasłużyła na nienawiść z jego strony; z drugiej jednak nie jest w stanie okazać empatii i widzi we własnym dziecku zagrożenie. A Kevin kontynuuje grę. Stopniowo, ale konsekwentnie i z pewnością socjopaty przeraża Evę coraz bardziej: poczynając od odmowy podania piłki, poprzez dziwne wypadki w domu aż do pewnego dnia... Szkody, które wyrządza Kevin to nie dziecięca złośliwość czy oznaka młodzieńczego buntu. Ich skutki są nieodwracalne: to zło w czystej postaci.

W KIERUNKU JĄDRA CIEMNOŚCI

Film stwarza wrażenie dosyć powierzchownego, ale po pewnym czasie można stwierdzić, iż to tylko złudzenie. Charakterystyczna klaustrofobiczność i ograniczenie przestrzeni akcji wynika ze specyficznego sposobu prowadzenia narracji z perspektywy przeżyć wewnętrznych Evy. Przeplatające się ze sobą retrospekcje i wydarzenia współczesne oraz nasycone kolory (niebieski i czerwony) tworzą specyficzny klimat obrazu. Przeszłość funkcjonuje niczym belle époque nosząca symptomy kryzysu. Istnieje już tylko w obrazach i nie ma odwrotu.

"Musimy porozmawiać o Kevinie" zręcznie wpisuje się w tematykę obrazów o wyzutych z emocji dzieciach nowej ery, niemniej jednak nie powtarza elementów materii już znanej. Film ogląda się jak dobry, fabularyzowany dokument. Chociaż rozwiązanie historii nie zaskakuje, chcemy towarzyszyć Evie do końca. Kevin wiele ma wspólnego z Bennym z przerażającego "Benny's Video" Michaela Hanekego, tyle że w roli winowajcy nie występuje współczesna kultura i wszechobecne media. Kevinowi w zasadzie bliżej do bohaterów pamiętnego "Słonia" w reżyserii Gusa van Santa, nawiązującego bezpośrednio do masakry w Columbine High School. Problem niepozornego nastolatka, który pewnego dnia zjawia się w szkole z bronią, by krwawo rozprawić się z kolegami analizował już Michael Moore w swoim dokumencie ''Zabawy z bronią'' (ang. ''Bowling for Columbine'', 2002). A może w kontekście bieżących wydarzeń możemy w wyrachowanym Kevinie dostrzegać rysy Breivika? Czy jednak zagubionego nastolatka, który rozpaczliwie woła o uwagę?

 Pytanie o przyczyny zła pozostaje bez odpowiedzi. Tak jakby Ramsay chciała zasugerować, że może być ono samoistne.


poniedziałek, 9 stycznia 2012

Między gestami: "Wstyd"

Już tylko kilka tygodni dzieli nas od polskiej premiery "Wstydu" (2011), obrazu niezwykłego i zarazem kontrowersyjnego, który poruszył widownię zeszłorocznego festiwalu w Wenecji. 



Niezobowiązujący seks jest łatwy. Wszystko, co poza nim i obok niego wymaga uwagi i zaangażowania. Klucz do opowiadanej historii jest gdzie indziej. W filmie Steve'a McQueene'a "Shame" kryje się on w pośpiesznych rozmowach, nagłych gestach, codziennych sytuacjach - w jednym z kilku nagrań zostawionych na automatycznej sekretarce. Prawda i emocje tkwią w szczegółach, których obecność jest wyczuwalna tylko podskórnie, w sytuacjach, jakie nigdy nie mają miejsca. Film McQueene'a jest ujęty w piękną ramę, którą stanowi spotkanie w metrze. Brandon (Michael Fassbender) przygląda się siedzącej nieopodal kobiecie. Obserwuje jej nogi, ocenia kształt ud i kolor pończoch. Przygląda się jasnej cerze i rudym włosom. Ona zaciska kolana. Odwzajemnia spojrzenie. Kiedy wstaje i chwyta poręcz, on staje tuż za nią. Muska ją dłonią. Na stacji metra ich drogi się rozmijają. To nic. Wszystko zdążyło się rozegrać, choć nic się nie wydarzyło.
Autor: Anna Bielak, Stopklatka.pl, 5 września 2011

reż. Steve McQueene
wyst.: Carrey Mulligan, Michael Fassbender
premiera polska: 24 lutego 2012 r.
Wielka Brytania

sobota, 7 stycznia 2012

Przekroczyć granicę przeznaczenia

Film jest niepozorny: produkcja holenderska, rocznik '88, leniwie rozwijająca się akcja i nie pozwalająca na zbyt wielką innowację w podejściu do tematu fabuła.  Mimo to obok "Zaginięcia" ("Spoorloos") George'a Sluizera nie sposób przejść obojętnie.

Parę Holendrów -- Saskię i Rexa śledzimy podczas ich podróży po Francji. Historia rozwija się stopniowo, towarzyszymy im w drobnych konfliktach, napięciach, niezobowiązujących rozmowach i leniwie płynących chwilach. Gdy już nasza czujność zostaje uśpiona, Saskia znika w niewyjaśnionych okolicznościach podczas postoju na stacji benzynowej. Rexa dręczą liczne pytania: Jaki był motyw? Czy ktoś jej pomógł? A przede wszystkim: Czy Saskia żyje? 

Poszukiwania trwają dni, miesiące, lata. Rex w nich nie ustaje, staje się to dla niego wręcz pewnego rodzaju obsesją. Aż nadchodzi dzień, gdy sprawdzają się jego przypuszczenia i staje oko w oko ze sprawcą. Jest nim Raymond -- przykładny, nieco zamknięty we własnym świecie ojciec i wykładowca. Zdobycie odpowiedzi na kluczowe pytanie wydaje się blisko. Jednak Raymond nie zamierza rezygnować z rozpoczętej gry. Jest tylko jeden sposób, by poznać prawdę: przeżyć ją. Miotany sprzecznymi uczuciami nienawiści, a jednocześnie bezradności i żądzy odkrycia prawdy na temat przeszłych wydarzeń Rex decyduje się na desperacki krok i towarzyszy Raymondowi w podróży do samego jądra ciemności, poznając szokującą filozofię mizantropa, a jednocześnie uczestnicząc na żywo w rekonstrukcji wydarzeń z przeszłości aż do samego finału...

"Zaginięcie" to jedna z nielicznych pozycji, które powolną ekspozycję tematu sowicie wynagradzają rozwiązaniem akcji. Zdecydowanym atutem okazuje się nielinearny sposób narracji: najpierw poznajemy okoliczności zaginięcia, następnie sceny z życia sprawcy, przeplatane przebłyskami z jego przeszłości, by przenieść się do współczesności, kiedy to Raymond opowiada Rexowi, co zaszło przed laty. W pewnym sensie postać nudnego z pozoru socjopaty jest fascynująca: niczym pająk przez lata planował swój czyn, dochodził do niego stopniowo, tkał sieć, by następnie wybrać ofiarę. Przy tym zbrodnia nie była planowana. Raymond chce udowodnić sobie swoją wartość przez zdolność do popełnienia czynu stanowiącego przykład najwyższego zła. Nie chodzi o ''zwykłe'' morderstwo. Chodzi o to, by przekroczyć to co jest zapisane, oszukać własne przeznaczenie. A czym ono jest jeśli nie przypadkiem? Bo jeśli zadecyduję, że czegoś nie zrobię lub że coś zrobię, to skąd wiadomo, który wybór jest mi pisany, a który będzie stanowił zmianę biegu losu? 

Polecam zwłaszcza dla sceny kulisów porwania, która ukazuje jak wiele zbiegów okoliczności uczyniło z Saskii ofiarę absolutnego planu Raymonda. Inteligentne kino, które mocno chwyta.

niedziela, 1 stycznia 2012

Rozmowy o życiu i śmierci: "Inny"

Kino hiszpańskojęzyczne bywa przeceniane. To co nazywa się inteligentnym przekazem może okazać się zawile wykoncypowaną fabułą, która nie kryje w sobie głębszego zamysłu, a tak zwane napięcie -- ulec rozmyciu w dłużyznach. 
 
"Innego" ("El mal ajeno"), skądinąd udany debiut Óskara Santosa Gómeza, ratują aktorzy, przede wszystkim Eduardo Noriega, który wciela się w rolę Diego, lekarza, który obcując na co dzień z przypadkami ludzi nieuleczalnie chorych, uodpornił się na cierpienie pacjentów, ale tym samym -- oddalił od swojej partnerki oraz własnej córki. Pewnego dnia Diego pada ofiarą napadu, po którym pamięta jedynie dźwięk wystrzału i wrażenie, że poraziło go coś więcej niż kula. Wkrótce poczuje w sobie moce, których umysł naukowca nie jest w stanie wytłumaczyć i stanie przed wyborem, który na zawsze odmieni życie jego najbliższych.

Balansujący na granicy trywializmu motyw przewodni fabuły reżyser stara się wynagrodzić umiejętnym komponowaniem kadru oraz konsekwentnym stylem wizualnym, dobrze oddającym atmosferę wyalienowania i samotności. Tam jednak, gdzie można byłoby spodziewać się nagłej wolty, napięcie zostaje zaprzepaszczone za sprawą dłuższej melodramatycznej sekwencji, która, jak się zdaje, nie przydaje fabule większego znaczenia. W efekcie film rozpada się na szereg drobnych wątków, niekiedy nawet scen komediowych, które zdecydowanie osłabiają motyw przewodni i odbierają satysfakcję z seansu. 

Wydaje się, że film mógłby pretendować do miana mini-arcydzieła, gdyby nie braki scenariuszowe. Ale być może jest to cecha charakterystyczna niektórych scenarzystów hiszpańskich, że lubują się w niepokojących, acz prowadzących na manowce fabułach.