Pragnienie wolności silniejsze niż śmierć - "Niepokonani"
Jako reżyser jestem wrażliwy na miejsca, które widzę, ulice, miasta. Częścią mojego zawodu jest ciągłe ocenianie, co można byłoby w danym miejscu nakręcić. Polska wzbudza bardzo silne emocje.
Polska premiera najnowszego filmu australijskiego reżysera-czarodzieja "Niepokonani" już jutro. Z tej okazji Weir we własnej osobie zawitał do Polski - dzisiaj w siedzibie Agory odbyło się spotkanie z reżyserem, na którym opowiedział o tworzeniu filmu, swojej inspiracji polską historią, a także o sztuce kręcenia filmów.
Wszystko zaczęło się od wydanej w latach 50. książki Sławomira Rawicza p.t. „Długi marsz”, która opowiadała o brawurowej ucieczce z syberyjskich więzień i o okrucieństwach sowieckich gułagów, jeszcze przed ukazaniem się „Archipelagu Gułag” Aleksandra Sołżenicyna.
Niemal baśniowo-mityczna w swojej wymowie opowieść o więźniach, którzy uciekli z sowieckiej niewoli i w ekstremalnie ciężkich warunkach pokonali ponad 10 tysięcy kilometrów zainspirowała Weira. Opowieść o ludziach, którzy na przekór żywiołom, przyrodzie, historii i samym sobie podjęli ryzyko, by wydostać się z "bram piekła".
„Niepokonani” to film o przetrwaniu, solidarności i potędze ludzkiej woli; historia grupy ludzi różnej narodowości (w tym Polaków), którzy decydują się na ucieczkę z sowieckiego gułagu. Odyseja wiedzie od Syberii przez tajgę, wyżyny Mongolii, pustynię Gobi, Tybet, Himalaje aż do Indii.
Na spotkaniu reżyser wspominał, że konieczne było sprawne kręcenie ujęć, gdyż każdego dnia ekipa musiała zmieniać lokację, jako że nie istniała możliwość przedłużenia pobytu w jednym miejscu. Jednak jedynie zdjęcia z Indii powstawały w Indiach, pozostałe sceny kręcono mi.n. w Bułgarii.
Film jest niewątpliwie hołdem reżysera wobec Polaków, próbą refleksji nad tym, co tworzy polskość oraz, jak twierdzi sam Weir, "jak udało nam się przetrwać i nie stać sie zgorzkniałymi".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz