Osobowości mnogie, schizofrenia, traumy dzieciństwa i inne psychologiczne dolegliwości - wydaje się, że horrory w większości wyczerpały już spektrum DSM-IV.
Nowością nie jest również odwoływanie się do lokalnych mitologii, podań ludowych czy wierzeń zamkniętych społeczności. "Shelter" (w polskiej, narzucającej już interpretację wersji, "Inkarnacja") jako produkt komercyjny dobrze wpisuje się we współczesną kulturę remiksu: zgrabnie łączy poszczególne wątki oparte na znanych motywach i trzyma przy tym w napięciu. Nie do końca zachwyca, ale na pewno nie pozwoli przerwać seansu w połowie.
Obraz zyskuje na obsadzie: oto pod opiekę ambitnej psychiatry Cary (Julianne Moore) dostaje się niejaki David/Adam (Jonathan Rhys-Meyers). Wkrótce okazuje się, że sama psychologia nie jest w stanie dać odpowiedzi w obliczu śmierci kolejnych osób. Cara będzie musiała skonfrontować swój dotychczasowy światopogląd, by ratować najbliższe osoby. Szwedzcy reżyserzy (Björn Stein, Måns Mårlind)
zdecydowali się wpleść w historię wątek nadnaturalny, przez co historia wykazuje elementy podobieństwa wobec "Ringa". Nie sposób jednak pozbyć się wrażenia, że upakowanie dwóch zupełnie różnych stylistyk w jednym filmie to ryzykowny pomysł. Całość rozpoczyna się jak rasowy thriller psychologiczny, by niemal przed finałem wykonać niebezpieczny zakręt w kierunku paranormalnej fantazji w stylu "Zgromadzenia" czy "Osady". Jednak mimo pewnych niedostatków scenariuszowych film utrzymany jest w konsekwentnej, mrocznej stylistyce, a bardzo sobie cenię, jeśli horror jest w stanie "zachować twarz". Poza tym, twórcy zachowali tyle niezależności, by postarać się o zakończenie, które naprawdę wynagradza ewentualne braki filmu.
Polska premiera: 23 września 2011r.
Podobne rekomendacje: "Dead Silence", "Case 39", "Session 9"
zdecydowali się wpleść w historię wątek nadnaturalny, przez co historia wykazuje elementy podobieństwa wobec "Ringa". Nie sposób jednak pozbyć się wrażenia, że upakowanie dwóch zupełnie różnych stylistyk w jednym filmie to ryzykowny pomysł. Całość rozpoczyna się jak rasowy thriller psychologiczny, by niemal przed finałem wykonać niebezpieczny zakręt w kierunku paranormalnej fantazji w stylu "Zgromadzenia" czy "Osady". Jednak mimo pewnych niedostatków scenariuszowych film utrzymany jest w konsekwentnej, mrocznej stylistyce, a bardzo sobie cenię, jeśli horror jest w stanie "zachować twarz". Poza tym, twórcy zachowali tyle niezależności, by postarać się o zakończenie, które naprawdę wynagradza ewentualne braki filmu.
Polska premiera: 23 września 2011r.
Podobne rekomendacje: "Dead Silence", "Case 39", "Session 9"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz