Chociaż tego w żadnym wypadku po takim filmie bym się nie spodziewała, przedpremierowy pokaz "Postrachu nocy" skłonił mnie do kilku ogólniejszych refleksji.
Po pierwsze, czy dzisiejsze kino, rządzące się kapitalistycznymi prawidłami, jest w stanie zaproponować widzowi jakość oraz czy widzowie, mając co piątek do wyboru kilka premier, dostrzegą godne uwagi produkcje, które zostałyby na dłużej w ich pamięci? Otóż to. Wolny rynek prowadzi do segregacji gustów, więc ci, którzy wolą smakować powoli, mają kina studyjne, natomiast ci, którzy postrzegają kino jako, nazwijmy to, fascynującą machinę przemysłu rozrywkowego, wybierają multipleksy. Zazwyczaj tak, ale nie brnijmy w generalizacje.
ANTIDOTUM NA STARE ZAGRANIA
Po drugie, skoro w kinie prawie wszystko już było, to zgodnie z duchem postmodermy, możliwe jest jedynie tworzenie przypisów do dzieł istniejących. Oczywiście na różne sposoby: reinterpretacja, kontynuacja, luźne nawiązanie czy pastisz. Reżyser Craig Gillespie wyciągnął właściwe wnioski z tej obserwacji i oto otrzymał receptę na "weekendowe kino": niskobudżetowa obsada + jedna gwiazda (oczywiście Farrell, skądinąd doskonale dobrany), modny wątek wampiryczny i elementy humorystyczne. Pomysł na scenariusz oczywiście sprawdzony, bo oparty na filmie pod tym samym tytułem z 1985 roku. Ci jednak, którzy sądzili, że Gillespie będzie epigonem reżysera "Zmierzchu", będą zaskoczeni.
WZIĄĆ STRACH NA DYSTANS
Twórca "Postrachu nocy" poszedł jedyną, jak się zdaje dla składników wyjściowych jakie posiadał, właściwą drogą realizacji projektu. Pastisz. Wampiryzm zostaje wzięty w nawias, a wszelkie odniesienia popkulturowe do tego wątku tylko potęgują zabawny efekt. Nie mamy tutaj jednak do czynienia z parodią na miarę "Strasznego filmu". Jest to raczej historia na poważnie, jak w "Krzyku 4" z nielicznymi elementami, które dają nam odczuć, że reżyser puszcza do widza oko. O porównaniach ze "Zmierzchem" nie może być mowy, raczej jest to wyprawa w rejony bliższe "Miasteczku Salem", "Pozwól mi wejść" czy nawet "30 dniom mroku". Tyle że mniej na serio. Za to z premedytacją.
więcej w zakładce Movie Soundtracks
więcej w zakładce Movie Soundtracks
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz