środa, 29 lutego 2012

"Grabarz" - przejmująca historia w innowacyjnej technologii


Kino Muranów zaprasza od 27 kwietnia na film niecodzienny. "Grabarz" w reżyserii Sándora Kardosa to nie tylko przejmująca historia, ale też ciekawy eksperyment formalny.

Film jest adaptacją opowiadania Rainera Marii Rilkego o tajemniczym młodzieńcu obejmującym posadę grabarza w San Rocco. Mężczyzną interesuje się córka miejscowego podesty. Spędza z nim całe dnie w cmentarnym ogrodzie, prowadząc rozmowy o śmierci. Tymczasem miasteczko nawiedza plaga. Ludzie masowo umierają, ostatni żywi pchają na cmentarz wozy pełne trumien...

Do realizacji filmu użyto aparatu stosowanego podczas wyścigów konnych do rejestrowania zawodników przecinających linię mety. Daje on znacznie bardziej zawężony obraz przestrzeni niż zwykła kamera czy aparat fotograficzny. W Grabarzu nie ma właściwie iluzji ruchu, przed oczami widza, od strony lewej do prawej przesuwa się otoczony czarnym tłem prostokąt z obrazem. Obrazy te są zniekształcone, rozmyte. Czasem klatki tworzą iście surrealistyczne czy abstrakcyjne kompozycje. Reżyser umożliwia widzowi doświadczenie metod konstrukcji obrazów filmowych, jakich próżno dziś szukać w kinie.

niedziela, 26 lutego 2012

Filmowy klub LGBT: "Glen czy Glenda". Nowy Wspaniały Świat zaprasza na kultowy "najgorszy film wszechczasów".



Pełnometrażowy debiut fabularny Eda Wooda Glen czy Glenda? z 1953 roku, przez długi czas był dziełem zapomnianym, gdy jednak nastała moda na twórczość tego „najgorszego reżysera wszechczasów”, stał się obiektem adoracji i nowych interpretacji. Okazało się, że wyprzedził swoją epokę.
Wood opowiada dwie historie– Glena, który w tajemnicy przed narzeczoną, przebiera się w damskie ciuchy (tę rolę zagrał sam reżyser, który prywatnie również był transwestytą) oraz Alana, który przechodzi operację korekty płci. Komentarze do tych przypadków wygłaszają prosto do kamery Doktor i Naukowiec (zagrany przez Bela Lugosiego, słynnego odtwórcę roli Drakuli). Apelują o zrozumienie dla „inności”.

Film w wersji oryginalnej z polskimi napisami. Trwa 65 minut.
 
Po seansie do rozmowy z udziałem Wiktora Dynarskiego, wiceprezesa Trans-Fuzji, zapraszają Mariusz Kurc i Bartosz Żurawiecki.

wstęp wolny, piętro
poniedziałek, 27.02, godz. 19.00 
Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat, Warszawa 

sobota, 25 lutego 2012

Jak trudno dzisiaj być człowiekiem

"Wstyd" Steve'a McQueena został okrzyknięty najbardziej oczekiwanym filmem roku na wiele miesięcy przed światową premierą. Szybko też zarezerwowane dla niego zostały etykietki "kontrowersyjny", "prowokacyjny" czy nawet "obrazoburczy". I, choć taka interpretacja nic filmowi nie uwłacza, niewiele ma też wspólnego z rzeczywistością.

Steve'a McQueena szczególnie interesują granice ludzkiej cielesności i tego, jakie ona niesie ze sobą implikacje dla sfery duchowej, czego przykładem była jego wcześniejsza produkcja "Głód". "Wstyd" przedstawia historię 30-letniego singla z Nowego Jorku, który jest uzależniony od seksu. Relacje, jakie utrzymuje z zamawianymi partnerkami, trudno nazwać nawet powierzchownymi, skutkiem czego coraz wyraźniej dają o sobie znać także samotność oraz uczucie braku zrozumienia. Klasyczny przypadek ofiary współczesnego modelu wolnych związków oraz miejskiego trybu życia. Praca, dom i nocne życie. I wstydliwy nałóg, który wpędza w poczucie winy. Tryb życia Brandona (Michael Fassbender) funkcjonuje na zasadzie błędnego koła. Jedyną osobą, która stara się podać mężczyźnie pomocną dłoń, jest jego siostra Sissy, o lekko rozhisteryzowanej osobowości -- zupełne przeciwieństwo wycofanego i powściągliwego Brandona.


McQueen stworzył przytłaczające studium bezradności człowieka wobec współczesności, a także wyzwań jakie niesie ze sobą płciowość i jej patologie. Obraz jest jednak o wiele bardziej przygnębiający w swej wymowie niż "kontrowersyjny". Nazwanie filmu zawierającego kilka średnio dosadnych i w dodatku uzasadnionych formalnie scen stosunku "prowokacyjnym" jest co najmniej sztuczną pruderią. Zwłaszcza, że intencją reżysera nie było szokowanie. Poza tym, o wiele bardziej do tej kategorii kwalifikują się filmy Hanekego, Solondza, Schlingensiefa czy Pasoliniego, które ukazują ludzkie dewiacje w jeszcze bardziej naturalistyczny sposób. 

Jednocześnie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że "Wstyd" wpisuje się w ten sam nurt tematyczny co "Code Blue" Urszuli Antoniak, który niedawno gościł na ekranach kin. Lub "Painistka" Michaela Hanekego. Alienacja we współczesnym społeczeństwie i przejmująca samotność, która zmusza nas do zakładania przeróżnych masek i uczestniczenia w teatrze życia codziennego, w którym nie ma miejsca na danie upustu naszym najskrytszym pragnieniom. Tłumiona seksualność objawia się dopiero w intymności. Ale sam akt fizyczny rzadko kiedy gwarantuje nawiązanie więzi. "Wstyd" nie przekracza granic dobrego smaku ani moralności. Jedynie odwzorowuje codzienność niemałej części społeczeństwa. Albo aż odwzorowuje.

czwartek, 23 lutego 2012

Christoph Schlingensief i jego filmy

Prowokator jakich mało. Obrazoburca i jeden z najbardziej enigmatycznych twórców współczesnego kina. Bezkompromisowy. Kino.Lab w Centrum Sztuki Współczesnej zaprasza od 28 lutego na retrospektywę niemieckiego reżysera oraz debaty na temat jego twórczości.

Filmy przewidziane w projekcjach:

Egomania (1986)
Apokalipsa w krainie Wiecznej Zmarzliny. Tilda Swinton oraz Udo Kier w wizji ostatecznego końcu końca świata w interpretacji Schlingensiefa. Zachwycający wizualnie melodramat o miłości, zazdrości, chciwości, pragnieniu i morderstwie osadzony pomiędzy zaćmieniem słońca, orkiestrowymi pieśniami i dalekimi odgłosami wzburzonego morza. 

120 dni Bottropu (1997)



100 lat Adolfa Hitlera 
Ostatnia godzina w bunkrze Führera, tuż przed upadkiem nazistowskiego reżimu. Jego przedstawiciele toczą swoja własna wojnę.Groźne, kręte i intrygujące: ciemne korytarze bunkra Führera są idealnym miejscem dla wszelkiego rodzaju ekscesów. Udo Kier (Hitler), Alfred Edel (Göring), Dietrich Kuhlbrodt (Goebbels), Brigitte Kausch (Eva Braun) i inni odgrywając swoje role, ukazują banalność zła w całej swojej okazałości. „100 lat Adolfa Hitlera” jest kluczowym dziełem w całej twórczości Schlingensiefa. Pozwala widzowi doświadczyć początków tworzenia typowego dla niego klimatu. Nigdy wcześniej artysta nie zbliżył się tak bardzo do gatunku zwanego Direct Cinema. 

Niemiecka masakra piłą mechaniczną
Przełomowy film Schlingensiefa, dzięki któremu autor pozostał w świadomości widzów jako jeden z najbardziej niekonwencjonalnych, śmiałych i odkrywczych twórców kina. Film łączy estetykę trashowych horrorów z eksperymentalnymi korzeniami Schlingensiefa. Krwawy, wrzaskliwy i irytująco satyryczny horror, pełen czarnego humoru politycznego w pełni zasługuje na status kultowego filmu. Wydarzenia pierwszego dnia zjednoczenia Niemiec doprowadziły do odkrycia jednej z najbardziej dziwacznych zbrodni w jej historii; sześcioosobowa zachodnioniemiecka rodzina z Ruhrpott zmasakrowała grupę emigrantów z NRD.

Menu total
Reżyser o swoim filmie:
„Historia małego chłopca, który morduje całą swoją rodzinę. Oczywiście, gdy film się ukazał wszyscy myśleli, że miałem trudne dzieciństwo. Że mój tata mnie zgwałcił, a nawet gwałcił wielokrotnie przy różnych okazjach i tańczył wokół mnie ubrany w kobiece ciuchy i tak dalej. Jedyne, co mogę na ten temat powiedzieć, to to, że jeżeli faktycznie tak było, to ja tego nie pamiętam. Nigdy nie widziałem mojego taty w bieliźnie, ani nic takiego. Nie przypominam sobie tez żadnych gwałtów, więc jeżeli miały one miejsce, to byłem zbyt mały, żeby to zapamiętać. Moi dziadkowie też nie byli tego typu ludźmi. Ale gdzieś głęboko we mnie musi znajdować się jakieś mroczne miejsce. Miejsce wygłodniałe takich rzeczy jak to!”. Film wygwizdany na Berlinale w 1986! Wim Wenders wyszedł z projekcji po 10 minutach. Natomiast według reżysera jest to jego najlepszy film! 




środa, 22 lutego 2012

"Frankenweenie": Tim Burton powraca z mroczną animacją!

Tim Burton, enfant terrible Fabryki Snów oraz miłośnik animacji w gotycko-turpistycznej stylistyce, powraca z czarno-białą animacją "Frankenweenie". Tego nie można przegapić!



"Frankenweenie" to animowana, długometrażowa adaptacja filmu krótkometrażowego nakręconego przez samego Burtona w 1984 roku. Film powstał w technice 3D oraz przy zastosowaniu animacji poklatkowej.

Fabuła stanowi parodystyczne nawiązanie do słynnej gotyckiej powieści "Frankenstein" autorstwa Mary Shelley. Kiedy pies Victora -- Sparky -- zostaje potrącony przez samochód, właściciel postanawia przywrócić go do życia. Gdy ożywiony pupil zaczyna się dziwnie zachowywać, Victor musi przekonać swoich rodziców, że demoniczne zwierzę to nadal ich ukochany psiak... W jednej z roli głównych sama Winona Ryder.

Premiera zapowiadana jest na kwiecień 2012.

piątek, 17 lutego 2012

Czar złotej epoki kina. Recenzja "Artysty"

Historia podobno lubi się powtarzać, a dobry film jest niczym wino -- im starszy, tym lepszy. "Artysta" jest prawdziwą ucztą dla kinomana o wyrobionym guście i dorasta do pochwał wynoszących go do rangi arcydzieła.

"Artysta" powstał z nostalgii i pragnienia stworzenia czegoś nowatorskiego. Paradoks? Francuski reżyser nie wątpił ani chwilę w powodzenie tego projektu. Michael Hazanavicius wielokrotnie podkreślał, że jego ambicją było stworzenie obrazu, który w wyrafinowany sposób nawiązywałby do złotej epoki kinematografii, a jednocześnie spełniałby oczekiwania współczesnych widzów. Zaznaczyć trzeba, że sentyment do kina niemego i czarno-białego obrazu to jedno, a intrygująca i wcale nie infantylna fabuła to drugie. Trudno się bowiem nie zgodzić, że oglądanie filmowych klasyków może być męką dla dzisiejszej widowni i to nie wynika bynajmniej z braku artystycznej wrażliwości czy standardów, do jakich przyzwyczaiło nas współczesne kino, ale też z faktu, że zmienił się świat w jakim żyjemy. Stąd też mało kogo śmieszą infantylne gagi rodem z komedii slapstickowej i mało kto czuje satysfakcję intelektualną, czytając urywki zdań z planszy i domyślając się i tak nieskomplikowanych dialogów bohaterów z ruchu ich ust. Dlatego do tego mariażu teraźniejszości i przeszłości byłam nastawiona sceptycznie. Jak się okazało, Hazanavicius nie tylko stworzył prawdziwą perełkę starannie dopracowaną pod kątem montażu, dźwięku i aktorstwa, ale też zdołał dokonać rzeczy iście nowatorskiej: tchnąć życie w formę filmu niemego.

Tytułowy artysta to George Valentin (nazwisko nawiązuje zapewne do Rudolfa Valentino), czołowa gwiazda kina niemego (w tej roli doskonały Jean Dujardin o wyglądzie amanta z lat 20.). Przypadkowo spotyka on Peppy Miller (w tej roli równie doskonała Bérénice Bejo), młodą tancerkę, która marzy o hollywoodzkiej karierze filmowej. Los chce, że drogi tych dwojga schodzą się na planie filmowym. Gwiazda George'a błyszczy jednak do czasu, kiedy producent nie pokaże mu pierwszego filmu dźwiękowego. Artysta nie chce o tym słyszeć. Wszak nie jest marionetką. Jednak nadejście nowego medium staje się życiową szansą dla młodej Peppy...

Scenariuszowo Hazanavicius nie odchodzi od konwencji kina niemego; w strukturze filmu można łatwo wyróżnić wprowadzenie, dosyć stereotypowy rozwój akcji, punkt kulminacyjny i rozwiązanie. Co ciekawe, filmowe dénouement, nie do końca przewidywalne, utrzymane jest w zaskakująco dobrym guście i nie stanowi prostego odniesienia do sytuacji zarysowanej w pierwszych scenach filmu. Otrzymujemy historię na pograniczu romansu, musicalu i dramatu, a wszystko to w oparciu o oryginalny pomysł zderzenia, a następnie mariażu przeciwstawnych technik filmowych.

Reżyser podaje wytworny produkt opakowany wybitną muzyką, który nie ma stymulować nas do rozważania człowieczej kondycji czy doszukiwania się w prostych dialogach wartości intelektualnej. Sam Hazanavicius mówił, że "Artysta" to laurka, list miłosny do kina. Na całokształt wpływ miała zarówno twórczość Hitchcocka, Murnaua, Langa, Forda, Lubitscha czy Wildera. To jakby magiczna, sentymentalna podróż w czasie do złotej epoki, do początków kina, a przeszłość zawsze niesie ze sobą pewien element sentymentalny. To film dla tych, którzy dadzą się oczarować dźwiękom klasycznej muzyki, tanecznym ruchom oraz emploi aktorów kina niemego. "Artysta" ma poruszać czułe struny duszy u tych, którzy kino umiłowali z całym jego anturażem. 

artykuł można również przeczytać na serwisie wiadomosci24.pl

niedziela, 12 lutego 2012

Nazizm w konwencji groteskowej?

Inwencja twórców horrorów nurtu gore i splatter czy filmów SF jest nieograniczona. Głównie dlatego, że zadowala się nawet najbardziej absurdalnymi fabułami. Niekiedy z zaskakująco dobrym skutkiem. Wkrótce premiera "Iron Sky", który w kreatywny sposób eksploatuje wątek nazistowski.

Twórcy "Iron Sky", komedii science-fiction o nazistach zamieszkujących ciemną stronę Księżyca, zaprezentowali swój obraz 11 lutego podczas festiwalu Berlinale.

Rok 1945. Grupa naukowców na czele z Hansem Kammlerem dokonuje epokowego odkrycia w badaniach nad stanem nieważkości. Z tajnej bazy nazistów na Antarktyce zostają wysłane statki kosmiczne z misją utworzenia na Księżycu nazistowskiej bazy "Schwarze Sonne" (niem. "czarne słońce"), która miałaby zająć się stworzeniem niepokonanej floty. Akcja filmu rozpoczyna się w roku 2018, kiedy to potomkowie nazistów decydują się powrócić na Ziemię z zamiarem jej podbicia. Reżyserią zajął się Timo Vuorensola, a za produkcję odpowiedzialny jest Tero Kaukomaa z Blind Spot Pictures. Polską premierę zapowiedziano na 27 kwietnia.


W 2009 roku norweski reżyser Tommy Wirkola stworzył obraz "Død snø" (znany w Polsce pod tytułem "Zombie SS"), który, zdawałoby się, jest skazany na niepowodzenie ze względu na dość oryginalne zestawienie motywów: studenci medycyny,  którzy wybierają się na wspólny weekend w górach i nieprzyjazne zombie, którzy okazują się oficerami SS należącym do batalionu pułkownika Herzoga -- jedynej jednostki niemieckiego okupanta, która w 1945 roku padła ofiarą skandynawskiego mrozu. Jednak jak twierdzą sympatycy, film broni się pod warunkiem, że... nie bierzemy go na serio! I dowodzi, że naziści są wśród nas, a tropienie ich śladów może konkurować z szukaniem samego Elvisa.
 

piątek, 3 lutego 2012

W czasach, kiedy kino było luksusem dla wybranych...

Film "Artysta" to projekt pod wieloma względami niezwykły. W związku z ogromnym zainteresowaniem wokół obrazu, polski dystrybutor zdecydował się przesunąć premierę planowaną pierwotnie na 24 lutego 2012r. Pierwsze pokazy "Artysty" zobaczymy w wybranych kinach już 10 lutego!

 
Projekt reżysera Michela Hazanaviciusa budzi zainteresowanie przede wszystkim od strony formalnej, gdyż film został nakręcony w technice czarno-białej i stanowi podróż sentymentalną do złotego okresu kina, jeszcze przed epoką dźwiękową. W warstwie fabularnej jest to opowieść, która dzieje się pod koniec lat 20. XX wieku. 

Koniec kina niemego stanowił niejako koniec karier wielu gwiazd, będących u szczytu popularności. Czy słynny aktor George Valentin (Dujardin) podzieli los „wielkich zapomnianych”? Czy płomienna miłość, która wybuchnie między nim a początkującą tancerką Peppy Miller (Bejo) zainspiruje go do walki o miejsce w świecie „nowego” Hollywood i ocali przed zapomnieniem oddanej kiedyś publiczności? 

Jak obiecuje reżyser, obraz w niezwykle wysmakowany sposób łączy oczekiwania współczesnych widzów z tym, co w klasyce kina najlepsze. Film otrzymał 3 Złote Globy oraz 10 nominacji do nagrody Oscara. Przez wielu już uznawany za arcydzieło.

"Artysta" zawita do wybranych polskich kin już 10 lutego, kolejne kina rozpoczną projekcje 17 i 24 lutego br.

"The Artist": Official Trailer & Main Theme