Pastisz, reinterpretacja, groteska to środki, jakimi muszą się bronić twórcy filmowi, by utrzymać zainteresowanie widza. Twórcze podejście do, jak wydawałoby się, oklepanej konwencji zastosował niedawno Wes Craven, czego skutkiem był udany powrót z "Krzykiem 4". Kiedy przed kilkoma tygodniami pojawiały się zapowiedzi "Domu w głębi lasu" ("The Cabin in the Woods"), nikt nie dawał mu wielkich szans.
Stereotypowy tytuł, banalna fabuła i postacie, czyli kolejny horror kończący się śmiercią grupy przyjaciół, którzy na własne życzenie obrali sobie odcięty od świata domek w samym sercu puszczy, gdzie nawet GPS-y stają się bezradne. Po premierze okazało się, że film nie tylko zbiera entuzjastyczne recenzje, ale przez wielu uznawany jest za rewolucję w gatunku horroru.
Ci, którzy woleliby najpierw obejrzeć film, bez sugerowania się narzuconymi interpretacjami, powinni w tym miejscu przerwać czytanie, natomiast ci, którzy po seansie zadają sobie pytanie, o co tak naprawdę chodziło, niech kontynuują lekturę.
"Dom w głębi lasu" przypomina filmy z pogranicza symulowanej rzeczywistości, nadrealizmu i mitu, a także te dzieła, których autorzy pochylali się nad pytaniem o granice naszej prywatności i wolności w inwigilowanym społeczeństwie, takie jak: "Cube", "Videodrome" czy "My Little Eye". Tytułowy domek to tak naprawdę labirynt zamieszkiwany przez istniejących od zarania ludzkości bogów, którzy żądni są krwawych ofiar ludzkich. Grupa młodych przyjaciół zostaje niejako zwabiona do tego miejsca i zmanipulowana przez panów w centrum dowodzenia. W szerszej perspektywie "bogami" jesteśmy my sami, czyli publiczność żądna nowych wrażeń i możliwie brutalnych scen, które mają nam zapewnić właściciele stacji telewizyjnych, jeśli chcą, by ich biznes przetrwał. W ten sposób "Dom..." doskonale wychwytuje i przedstawia wszelkie stereotypy, jakimi posługują się twórcy horrorów i standardowe konstrukcje akcji, np. bohaterowie w pewnym momencie postanawiają się rozdzielić, mimo iż na początku ustalili, że będą się trzymać razem.
Tak więc, tak jak "Postrach nocy" okazał się udanym remakiem i pastiszem filmów wampirycznych, tak "Dom..." doskonale wpisuje się w parodystyczne podejście do tradycyjnych slasherów.
Więcej o tym filmie i wielu innych horrorach na forum: http://ossuary.best-horror-movies.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz